ITALIA 2015: Sirmione, Genua, Portofino, Riomaggiore, Piza, Florencja !
Dzień 1
Kolejnym
przystankiem była Florencja i muszę przyznać, bardzo przyjemy hotel z basenem.
Był czas na wino, rano zaś na basen, pływanie, opalanie, dobre śniadanie i na
szybkie zwiedzanie Florencji. Z uwagi na fakt iż postanowiliśmy zwiedzać głównie
małe, kameralne mieścinki, dużym miastom poświeciliśmy niewiele czasu. Tak też
było w przypadku Florencji. Zobaczyliśmy "stare miasto", słynny most
z "domkami" wrośniętymi na całej jego dlugości. Właśnie to chciałem
we Fłorencji zobaczyć choć nie miałbym nic przeciwko by zobaczyć ten widok na
tle zachodzącego słońca. Spełniony na swój sposób, jak i reszta ekipy,
ruszyliśmy dalej.
Wyjazd
z Rybnika z małymi przygodami, około godziny 7 rano. 4 osoby, 2 na 2 ...
Na
trasie zakup winiet a następnie pokonanie około 1300km poprzez Czechy, Austrię,
autostrady i lokalne drogi, by finalnie dojechać do Genui. Tuż przed Genuą
odwiedziliśmy słynny zamek w miejscowości Sirmione, nad jeziorem Garda. Na
miejscu spodziewałem się czegoś na wzór kiedyś wiedzanego zamku Eilean w
Szkocji, czyli prawdziwej fortecy, potężnego zamku, pięknego otoczenia. W
zasadzie .. wszystko to zobaczyłem na miejscu. Z jednym małym szczególem.
Miejsce to zostało tak mocno skomercjalizowane, że turysta depcze tam turyście
po piętach a sam zamek tonie w zalewie restauracji, sklepów z pamiątkami itd.
Do
Genui dojechaliśmy późnym wieczorem. Miasto, które "znałem" z
ubiegłorocznej wyprawy, tym razem pokazało mi zupełnie inne oblicze. Dotychczas
miasto poznałem z "dolnego piętra". Tym razem, próbując dojechać do
naszego hostelu, wjechaliśmy chyba na sam szczyt miasta. Zabudowa bardzo nas
zaskoczyła. Potężne pylony, na których wiły się kolejne drogi, autostrady.
Bloki skalne złupane dość niechlujnie, a pomiędzy nimi bloki, domy, masa
bloków. Haotycznie rozmieszczone budynki, zaskakujące swoimi kierunkami i
nachyleniem uliczki, niemal niemożliwy do odnalezienia hostel. W jego znalezieniu
pomógł nam mieszkaniec Genui, oczywiście przebywający w okolicy na skuterze,
którymi zalane są włoskie ulice. Od tubylca usłuszałem wypowiedziane z
przekąsem "Welcome to Genova".
Noc
spędziliśmy więc w hostelu, 2 piętrowe łóżka, przyzwoita łazienka, gorąca noc.
Dzień 2
Następnego
dnia ruszyliśmy do sławnego z piosenek i koncertów Portofino. Spodziewałem się
iż Portofino będzie "kalką" Cinque Terre jak i kolejnych podobnych,
pełnych kolorowych domów miasteczek. Nie poczułem się zaskoczony. Portofino
przypominało mi jedno z miasteczek Cinque Terre. Były kolorowe domki, była
przystań, były drogie jachty i sporo turystów.
Następnie
ruszyliśmy do Riomaggiore. Znane mi już sprzed roku kręte ścieżki, prowadzące
często wzdłuż urwisk, do samego Riomaggiore. Niestety, gdy dojechaliśmy do
miasteczka okazało się, że nie jesteśmy w stanie w nim zaparkować. Pojechaliśmy
więc do kolejnego, równie dobrze mi znanego z poprzednich wypraw, Manaroli.
Piękne miasto, domy ułożone kaskadowo, są też skały, sporo turystów, wiele kolorów
dookoła. Widok ten zobaczyłem po raz trzeci i chyba już wystarczy mimo jego
piękna ;)
Kolejnym
naszym punktem była słynna Piza i krzywa wieża. Piza zaskoczyła nas pozytywnie
jak i negatywnie. Dojechaliśmy spokojnie na miejsce, przebiliśmy się przez gąszcz
straganów z pamiątkami. Dotarliśmy do placu ... a na nim katedra (?), choć
mniejsza z nią. Jest, jest wieża i to jaka. Na wszystkich zrobiła spore
wrażenie, tego nie dało się ukryć. Podziwialiśmy wieżę, która zyskała sławę
przez to iz przy jej budowie poszło po prostu coś nie tak. Gdyby była prosta,
byłaby jedną z wielu na świecie. A tak staliśmy przed wieżą i dziwiliśmy jak to
jest, że ma kształt banana, i że nie "złożyła się" dawno temu. Bardzo
ciekawe miejsce, pełne też turystów probujących "przytrzymać" wieżę
na wiele sposobów. Bardzo fajne miejsce, polecam ze względu na ciekawy klimat
jak i walory wizualne, tak bym to nazwał.
Pobyt
w Pizie chcieliśmy zakończyć spróbowaniem sławnej pizzy ... Niestety,
popełniliśmy tradycyjny błąd nakręconego turysty. Daliśmy się uwieść pani
zaganiacz ... która namówiła nas na 2 pizze margarita. Niestety nawet
informacja iż pizza będzie gotowa za 5 minut nie wzbudziło naszych podejrzeń.
Dostaliśmy 2 pizze, które wciągneliśmy tylko dlatego, że byliśmy bardzo głodni.
To była profanacja pizzy ... odgrzana na oleju, pizza z zamrażarki. Gdy pani
doliczyła jeszcze opłatę za serwis, wściekli powiedzieliśmy co sądzimy o ich
pizzy. Niestety, na pani z restauracji nie zrobiło to żadnego wrażenia.
Zdegustowani kulinarnie, opuściliśmy Pizę.
piękny fotoreportaż :)
OdpowiedzUsuń