wtorek, 5 sierpnia 2014

PORTUGALIA 2014 - Dzień 3 i 4 czyli PORTO


Powoli popadamy w rutynę, kolejny poranek i kolejny wyjazd, kilkaset km przed nami a pierwszym celem portugalska Braga. Pamiętam iż szukając informacji o Bradze, w swojej podróżnej rozpisce napisałem, że ... nie znalazłem w Bradze nic wartego uwagi. Tak też niestety było na żywo. Oczywiście Braga może być dla wielu osób pięknym miastem, dla mnie była brudna, brzydka, o chaotycznej zabudowie. Ciasne, zatłoczone centrum, bardzo pstrokate i nie trzymające się żadnego stylu. Dla mnie stanowczo na NIE. Szybko opuściliśmy Bragę, wierząć iż kolejny cel, którym było sławne Porto, oczaruje nas zgodnie z zapowiedziami w przewodnikach. Po wielu godzinach dotarliśmy finalnie do Porto, w którym spędziliśmy 2 doby, nocując w bardzo ciekawym hotelu. Hotel stylizowany na styl marokański, dwa dwupiętrowe łóżka, śniadanie kontynentalne, zdjęcia poniżej :)
Porto ... pierwszego dnia udało nam się zaliczyć wieczorny spacer z hotelu położonego w górnej części miasta do położonego przy rzece, w dolnej części miasta centrum. Mijając kolejne ulice można było zaobserwować wiele pięknych, tradycyjnych portugalskich kamienic. Często kontrastowały tuż obok siebie stare, zaniedbane ale przez to urokliwe oraz odnowione, pięknie pomalowane, odrestaurowane w identycznym stylu budynki.
Co mnie bardzo zaskoczyło to slamsy, budynki z zawalonymi dachami, wciąż zamieszkane przez lokalną ludność, tuż przy słynnym moście Ponte Dom Luus I, tuż przy rzece Douro. Mieliśmy okazję przejść przez taką dzielnicę, zupełnie nieświadomie, nabierając wątpliwości czy to aby bezpieczne i poprawne miejsce dla turysty. Nie wycofując się jednak przeszliśmy obskurnymi, zaniedbanymi ulicami dochodząc w końcu do rzeki. Metalowy szkielet mostu robi spore wrażenie, bardzo przypadł mi do gustu. Bardzo ciekawa konstrukcja, której budowę wspomagał sam pan Eiffel jak dobrze pamiętam z notatek.
Porto to nie tylko piękny deptak Cais da Ribeira, oświetlony wieczorem most i setki turystów delektujących się lokalną kuchnią i winem. Kolejnego dnia wybraliśmy się do Casa da Musica stanowiące centrum wydarzeń muzycznych Porto. Budowla ciekawa, futurystyczna, ponoć piękna i w środku. Ponoć gdyż niestety w godzinach porannych nie było nam dane wejść do środka. Kolejną atrakcją jest dworzec kolejowy, którego ściany wyłożone są tzw azulejos czyli niebieskimi płytkami, na których zobaczyć można przeróżne grafiki przedstawiające historię Portugalii. Muszę przyznać, że motyw ten powtarzał się wielokrotnie, na kościołach, budynkach itd. Udało nam się także zwiedzić targ Mercado do Bolhao, który porównywany jest do słynnego targu w Barcelonie. Hmm ... jak dla mnie porównanie jest nad wyraz gdyż barceloński targ jest dla mnie o wiele barwniejszym, ciekawszym miejscem. Targ w Porto ma jednak także swój klimat, zwłaszcza gdy człowiek zbłądzi w mniej uczęszczane miejsca, rzadziej używane schody itp :) 
Najbliższa okolica Porto jest bardzo malownicza. Wsiedliśmy w samochód i przejechaliśmy kilka km w jedną, kilkanaście km w inną stronę. Zawitaliśmy np do Castelo do Queijo, znajdującego się na końcu Avenidy da Boavista, czy też do sąsiedniego Matosinho (zdjęcia poniżej). Na wielu zdjęciach przewija się motyw dachów, pomarańczowej dachówki, która występuje tak często w Porto i całej Portugalii jak czerwone dachówki w Pradze. Zwiedzając Porto nie mogłem się doczekać Lizbony i żółtego symbolu, tramwaju rodem z San Francisco. Bardzo jednak spodobał mi się tutejszy tramwaj, oklejony reklamą Coca-Cola.
Drugiego dnia udało nam się jeszcze, wyjeżdżając już z Porto, natrafić na Estádio do Dragao czyli stadion FC Porto. Stadion kiedyś zrobiłby może na mnie ogromne wrażenie. Dziś jednak, mając "na swoim podwórku" takie stadiony jak te w Warszawie, Wrocławiu czy Gdańsku, ten w Porto jest po prostu jednym z wielu, bynajmniej dla mnie.  






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz