ITALIA 2015: Villa San Giovani, Messina, Cefalu, Bellevue de Golfo, Tonnara Di Scopello, Erice, Trattoria del Sale
Dzień 7
Dzień 7
Rano
wyjechaliśmy z Diamante w kierunku Sycylii. Po jakimś czasie dojechaliśmy do
promu. Niezbyt tania sprawa bo całe 78 euro za przeprawę w 2 strony. Nie byłaby
to wysoka kwota gdyby nie fakt, że Sycylię widać gołym okiem, w lini prostej to
odległość do kilku km. Promem jednak płynęliśmy troszkę po skosie, do Messiny,
niespełna 30 minut.
Sycylia
... pierwsze chwile, wielka ciekawość i .. jakby niewiele się zmieniło względem
kontynentu. Może ziemia bardziej wypalona, ludzi jakby mniej, wszedzie
spokojniej no i śmieci sporo tu i tam, jak w Neapolu.
Pierwszy
nasz przystanek na Sycylii to Cefalu. Zaparkowaliśmy tym razem za całe 1e na
godzinkę (co w porównaniu z parkingiem w Amalfii za 5e/godzinę było zaskakująco
niską kwotą). Cefalu to bardzo urokliwe miejsce. Na zdjęciach zrobiło na mnie
spore wrażenie. Na żywo, bardzo podobnie. Skorzystaliśmy z okazji iż przy samym
"starym mieście" była przyjemna, publiczna plaża. Po raz kolejny podczas
naszej objazdówki, mając dosłownie 30-40 min do końca parkingu, wskakiwaliśmy w
stroje kąpielowe i bez zasanowienia wbiegaliśmy do przyjemnego morza. Troszkę
popływaliśmy, chwila na prysznic, wyschnięcie, zmianę ciuszków i dalej w drogę.
Temperatury codziennie podobne, od 36 do 42 stopni, bardzo ciepło, za ciepło
wręcz. Na koniec dnia zjecjaliśmy do hotelu w Bellevue de Golfo. Jak się
okazało, z powodu lokalnej awarii, w hotelu nie było prądu. Obserwowaliśmy za
to cudny, nadmorski zachód słońca. Po jakimś czasie doczekaliśmy się i prądu.
Była też i zabawna z kluczem i pilotem
do klimatyzacji. Pan z obsługi pokazując nam pokój, przyniósł ze sobą klucz do
pokoju, trzymał też w pewnym momencie w dłoni pilota z klimatyzacji. W pewnym
momencie pilot wypadł mu z rąk i biedaczek musiał szukać baterii na podłodze.
Od tego momentu nikt w zasadzie nie pamiętał co stało się z kluczem i pilotem.
Po jakimś czasie szukając wspomnianego pilota stwierdziliśmy, że nie ma ani
klucza ani pilota. Wychodziło więc na to, że jedno i drugie zabrał ze sobą pan
z obsługi. Dostarczono nam więc kolejny klucz i zaproponowano zmianę
apartamentu na inny skoro brak w nim pilota, którego obługa mimo usilnych prób,
nie była w stanie odnaleźć. W pewnym momencie znalazł się klucz, a po chwili i
pilot, odnaleziony przypadkiem w pudełku po ryżu ... Hotel postawiony na nogi a
proszę, wszystko było jednak w naszym pokoju. Choć jak pilot znalazł się w
pudełku po ryżu ... tajemnica lasu.
Dzień 8
Kolejny
dzień rozpoczęliśmy od Castellammare del Golfo. Bardzo malownicze, małe
miasteczko, słynące ze świeżych ryb, które ponoć trafiają do sprzedży prosto z
kutrów powracających z morza. Muszę przyznać, że widok sporych ryb z
wystrzeszczonymi oczami, jakby spoglądającycmi na mnie, robi wrażenie.
Wdrapałem się po schodach na górne piętro miasteczka. Jak to na Sycylii, cisza,
spokój, w ciągu dnia niewiele się tu dzieje. Stoliki w restauracjach powoli
przygotowywane na wieczorne objadokolacje, świetnie komponowały się z widocznym
w ich tle morzem i wyspami. Następny
punkt to Tonnara de Scopello czyli prywatna plaża znajdująca się w otoczeniu
pięknej scenerii. Na lądzie klimatyczne budynki, w morzu zaś ciekawe skaly
pnące się ku górze. By to zobaczyć, wspięliśmy się "na dziko" po
zboczu, stając na dość wątpliwych i niebezpiecznych skałkach, tuż przy zboczu.
Czego się nie robi dla dobrego ujęcia ...
Tego
dnia plan był dość bogaty. Czas na Erice - miasteczko położone na wzgórzu.
Prowadzi do niego kręta dróżka przypominająca górskie serpentyny. Czytałem, że
należy się przygotować na spory spadek temperatury, zaopatrzyć się w bluzę gdyż
temperatura potrafi tam spaść nawet do 15 stopni. Nas nic takiego nie spotkało.
Temperatura spadła tylko minilanie, z 37-38 stopni do 32-33. Samo miasteczko przypominało mi bardzo San
Gimignano czyli miasto z kamienia. Wszędzie kamień, wąskie, turystyczne
uliczki, sporo sklepików z lokalnymi wyrobami. Z Erice pojechaliśmy do muzem
soli, trzymając się Trattoria del Sale.
Bardzo
ciekawe miejsce, tzw solanki czyli jakby "wodne pole" pełne kwadratowych
lub prostokątnych obszarów oddzielonych od siebie. Pozyskuje się tam sól. Jaką
metodą ? Nie wiem, nie są mi znane detale ale miejsce robi naprawdę ciekawe
wrażenie. Można było zaobserwować zerówno zbiorniki pewłne mody jak i takie, w
których zamiast wody widać już było spore pokłady soli, różnego koloru. W
powietrzu unosił się zaś nieco gryzący, znany mi doskonale z grot solnych,
intensywny zapach soli. Bardzo chciałem trafić w to miejsce na zachód słońca.
Niestety, trasa poukładała się nam tak, że trafiliśmy tam w środku dnia, co
właściwie mialo też swój urok (no, może poza palącym słońcem).
Końcowym
przystankiem tego dnia była przyjemna willa w okolicy miejscowości Sciacca.
Otoczenie dość spokojnie, powiedziałbym, że niemal wiejski klimat. Willa jednak
świetnie wyposarzona. Była też i pralka, byliśmy uratowani :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz